Bycie matką to nie jest tylko kwestia biologii. To codzienna obecność. Gotowość. Troska. I miłość – nawet wtedy, gdy nie ma na nią swobodnej, wolnej przestrzeni.
Bycie matką to nie jest tylko kwestia biologii. To codzienna obecność. Gotowość. Troska. I miłość – nawet wtedy, gdy nie ma na nią swobodnej, wolnej przestrzeni.
Czy wy też dostrzegacie, że kobiety w naszym kraju posiadły zdolność a raczej skłonność do nadużywania samych siebie. Bezlitośnie poddają się wizualizacji perfekcyjnej matki, która wykańcza je psychicznie celem wewnętrznego przekonania samej siebie jak doskonale radzą sobie w roli. Znowu będę NIEWYGODNA i wypowiem to: jesteśmy okrutnie głupie, że nie prosimy o pomoc. Proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości i porażki, to język dojrzałości. Miłość nie wymaga ofiar i naprawdę istnieją scenariusze, w których od matki nie wymaga się rezygnacji z siebie. Dotyczy to także kobiet po rozstaniu, po rozwodzie, które posiadają dzieci. Często kosztem własnych uczuć i pragnień rezygnują z szansy na nowe życie, nowy związek.
Pracując w gabinecie, ale i słuchając opowieści koleżanek, kolegów, moich znajomych i przyjaciół dostrzegam w sposób jakże wyrazisty, że współczesne podejście do seksu zmienia się w sposób dynamiczny. Zmieniające się w sposób wyraźny normy społeczne, przesuwanie się granic otwartości na wielowarstwowy, różnorodny seks powodują i to nieuchronnie, a raczej już spowodowały, iż intymność Polki i Polaka bywa złożona i skomplikowana.
Krótką chwilę zastanawiałam się czy napisać o roszczeniowych pacjentach po prostu i wprost. Czy to nie jest zbyt ordynarne? Trochę tak, ale… szczerze, to posiadam takowy folder w moim ajfonie więc dlaczego nie? Skoro taki utworzyłam na pulpicie i posiadam. Do tego, uzupełniam go (od czasu, do czasu) osobami, które w sposób ordynarny próbują przekroczyć moje granice. Będzie wiec o najbardziej wymagających sytuacjach w mojej pracy zawodowej. Nie miały i nie mają one nic wspólnego z treścią sesji terapeutycznej. Nie przechodziły koło problemów z jakimi zgłasza do mnie pacjentka lub pacjent. Ich zasięg, ich kaliber nie miał i nie ma tu nic do rzeczy.
… ale może stać się także koszmarem, niekończącą się walką i surowym wychowawcą. Może, ale nie musi. Jedno jest pewne. To krótka podróż i warto z niej totalnie! czerpać, wyciskać ją jak cytrynę do ulubionej herbaty, w ukochanej filiżance. Wszystko zależy ode mnie. Wszystko zależy od Ciebie. To właśnie my decydujemy, po której stronie będziemy wędrować. To właśnie nasze wybory decydują o dobrostanie, o tym jak żyjemy i kim jesteśmy. No właśnie, wybory…
Dowiedziałam się, że:
miłość jest ciszą w kwestii słów, deklaracji, wyznań i zapewnień. To czasownik. Miłość się robi nie omawia (nie gadaj – pokaz mi!). Miłość zawsze tu była. Nie trzeba jej wyczekiwać, szukać i tropić jej. Jest obecna w Twoich białych zębach gdy obnaża je uśmiech. Osiada w Tobie, gdy jesteś z siebie dumna, gdy stajesz za sobą nawet gdy nikt inny tego nie uczyni. Właśnie ta miłość zrekonstruuje Twoje serce nawet gdy ktoś zrobił z niego tatar. To odwaga do jednego i słusznego wyboru, zawsze siebie. To decyzja o poszukiwaniu i pozyskiwaniu pomocy, wewnętrznym przyznaniu się, że z jakiegoś powodu nie jesteś szczęśliwy/a. To zmiana. To wybaczenie i dostrzeżenie w sobie wojownika/wojowniczki a nie ofiary. Miłość, to próbowanie jeszcze raz i jeszcze raz gdy się nie udało. To wolność w relacji.
Korzystałaś z botoksu? Przeczytałam ostatnio takie pytanie na socjalmediowym profilu niejakiej Natalii, którą osobiście i regularnie podglądam, cenie za styl noszenia się (a tak poza tym nie do końca wiem kim jest). Było to pytanie zadane przez jakiegoś Jej zapewne followersa w zorganizowanej przez Nią samą aktywności typu: zadaj mi pytanie, będę odpowiadać (Q&A). Odpowiedź zdawała się dla owej Natalii oczywista i jasna jak słońce, a dla mnie zaskakująca: no jasne, że tak. Uważam, że mądrze podany, w małych ilościach, w dużych odstępach czasu, może wyglądać Ok. Dlaczego to zdanie mnie zaskoczyło? Bo ceniłam tę kobietę za subtelną naturalność. Czy wyglada ok? Dziś tak, ale dla mnie raczej produkuje kolejne siostry ksero. Czy w ogóle istnieją jeszcze kobiety, które nie majstrują przy twarzy medycyną estetyczną?
O istocie tego komponentu – ludzi wokół nas i ich energii rozmawiam w bieżącym roku bardzo intensywnie z przeróżnymi osobami, osobowościami. Zdanie: ‚to kim się otaczamy ma wręcz największe znaczenie‚ powraca do mnie codziennie w rozmowach, w prowadzonych terapiach, w życiu codziennym. Co się okazuje? Wielu osobom łatwiej przyjdzie zdobycie ośmiotysięcznika w zimie aniżeli zerwanie maski w relacji i pełne otwarcie się na drugiego człowieka. Będzie więc znów o odwadze. Będzie i o mnie i o zmianach jakie zachodzą w moim życiu, kto im towarzyszy i jaka właśnie energia. Będzie dość osobiście, a dawno nie było.
Jak Wam wychodzi przyznawanie się do pomyłki? Pytam, bo jak się okazuje przyznawanie się do własnego błędu niesie ze sobą i dla wielu z nas ogromne koszty. Może wprawić w niemałe osłupienie zasięg energii jaki potrafimy włożyć w wyparcie poczucia, że coś po prostu spierdolił_m. Błędy uwierają w bliskich i dalszych relacjach. Głębszych i powierzchownych, osobistych i zawodowych. Dlaczego wolimy zdewastować, zerwać relacje aniżeli, po prostu przyznać, że popełniamy błędy? Przecież mylić się, to głęboko ludzkie.
Ciemne, ciężkie chmury zbierają się w głowie a niebo przecież takie przejrzyste, takie wyraziste. Niebieskie i czyste. Pełnia lata. Bezsensowne kontrasty. I chociaż moje życie jest wspaniałe, to miewam godziny, dni i tygodnie, a niektórzy zapewne miesiące kiedy kompletnie tego nie czuję. Taka jest niewygodna, nieco szorstka i kanciasta prawda o mnie. Prawda, której wiele osób w ogóle nie dostrzega, bo przecież jestem też wulkanem energii i siły wewnętrznej. Odczuwam smutek, głęboko ludzką emocję. Tak już jest. Niezależnie od zajebistości momentów jakie akurat konstruuje, tworze i w nich jestem. Znacie?