Wracam do tematu alienacji rodzicielskiej jako wyrafinowanej formy przemocy emocjonalnej, stosowanej wobec dziecka przez jednego z rodziców. Dziecko będące ofiarą alienacji rodzicielskiej cierpi – NAWET JEŚLI TEGO NIE WIDAĆ czy to w szkole, na podwórku, w szeroko rozumianej codzienności (swoją drogą gro ‚pedagogów’ nie chce dostrzec, tym bardziej wypowiedzieć na głos dramatu jaki dosięga bezbronne dziecko). Alienacja rodzicielska przybiera różnorodne formy – od fizycznego utrudniania i ograniczania kontaktów, przez emocjonalną manipulację, która korzysta ze strachu, lęku i poczucia winy dziecka, aż po prymitywny agresywny szantaż emocjonalny, który zgniata serce i psychikę dziecka. W takiej PATOLOGICZNEJ sytuacji każdy z jej uczestników powinien sięgnąć po pomoc terapeutyczną. Jednak to właśnie dziecko jest tym, na którego ta forma przemocy oddziałuje najdotkliwiej. Wywołuje głębokie rany emocjonalne, ale też w istotny sposób zaburza jego rozwój. POLSKIE PRAWO MOGŁOBY DUŻO LEPIEJ ZABEZPIECZAĆ DOBRO DZIECKA I RODZICA doświadczających alienacji rodzicielskiej. To jednak nie w przepisach tkwi problem, ale w MENTALNOŚCI I BRAKU ŚWIADOMOŚCI SPOŁECZNEJ. Pisząc ten artykuł pragnę przyczyniać się do lepszej rozpoznawalności alienacji rodzicielskiej. Pomogła mi w tym Agnieszka, ale o niej później…
Być może jesteś ofiarą destrukcyjnego wpływu (swojego czasu a może i nadal najważniejszej osoby w Twoim życiu). Osoby, która powinna o Ciebie dbać i zapewnić Ci poczucie akceptacji, bezpieczeństwa i wewnętrznej wolności, spójności. Tymczasem alienowała Cię, alienuje od rodzica, ale też od normalnego/dobrego życia, związanego z innymi osobami. Zatem odcinała, może ciągle odcina od życia w społeczeństwie, adekwatnych ról jakie pełnimy od dzieciństwa, w kontaktach interpersonalnych, właśnie w tym życiu społecznym. Przy rodzicu manipulującym, czyli tak naprawdę niszczącym swoje dziecko, przedkładającym własne potrzeby ponad dobro i szczęście swojej latorośli będzie się liczyć tylko i wyłącznie, absolutnie i okrutnie postawa i zdanie rodzica dyktatora, jego emocje, motywacje! Wszyscy inni w jego mniemaniu tylko szkodzą rozwojowi jego dziecka. Są źli i zagrażający. Świat staje się zagrażający. Dziecko ma być bezwarunkowo/ślepo lojalne i posłuszne, wręcz czcić i wyznawać dyrektywnego rodzica. Gdy to czytacie, zapewne odczuwacie, iż manipulujący rodzic jest najgorszym, największym katem dla swojego bezbronnego dziecka. Chowane, bo przecież nie wychowywane w zagrożeniu, lęku i poczuciu winy, iż zawiedzie matkę lub ojca absolutnego i wyłącznego. Rozczaruje dziecięca miłością, głęboko ludzkimi potknięciami, niepowtarzalną szczerością i prawidłową komunikacją, która jest zabraniana w odniesieniu do innych ludzi poza panem i władca małoletniego człowieka.
Dlaczego pisze w czasie przeszłym i aktualnym, o byciu ofiarą swojego nieszczęśliwego rodzica? Bardzo często rozmawiam z dorosłymi dziećmi dysfunkcyjnej matki lub ojca. Jaka dziś jest ich perspektywa tamtych relacji, z rodzicem, który drastycznie odebrał im prawo do kochania drugiego rodzica, które wszak jakże naturalnie i normalnie kocha, chce kochać oboje rodziców? Jak widzą dziś całokształt tamtej dyktatury, nadużycia władzy rodzicielskiej i sztukę manipulacji autorstwa swojego kata, w którego wcielił się np. własny ojciec i zniszczył obraz normalnej matki ( chociaż u nas w kraju zdecydowanie częściej, to matki stosują alienację rodzicielską i nadużywają tej władzy rodzicielskiej). Jaka jest ta perspektywa? Cóż bardzo smutna…
Agnieszka jest dziś spełniona żona i świetną mamą nastoletniego syna. Mieszka za granicą od wielu lat i jak mówi, cieszy się, że jest daleko od toksycznych relacji jakie panowały w jej systemie rodzinnym gdy była małym, bezbronnym dzieckiem i trochę później. Jej katem stała się własna matka, która brutalnie wyrwała jej prawo do kochania i posiadania relacji z tatą, także z jego całą rodziną. Latami funkcjonowała w permanentnym zastraszeniu. Znam Agnieszkę od dzieciństwa, które spędzałyśmy razem na podwórku, przeżywając fantastyczne i niepowtarzalne przygody wieku dziecięcego. Widziałam z bliska jak wymagającą i okrutną potrafiła być wobec niej matka. Z pewnością byłam biernym świadkiem przemocy psychicznej jaką stosowała wobec Agnieszki. Byłyśmy dziećmi, pole manewru było żadne. Pamiętam bardzo wyraźnie w jakim strachu i lęku była chowana ta dziewczynka. Pamiętam do dziś. Wszystko było oparte na groźbach i zastraszaniu jakie regularnie generowała matka Agi. Jej ojciec jawił się otoczeniu jako przestępca i porywacz, kryminalista i do tego chory psychicznie! Osobnik wysoce niebezpieczny i zagrażający otoczeniu. Naprawdę pamiętam do dziś te emocje, nafaszerowane grozą. W rzeczywistości nikt go nigdy! nie widział i nie słyszał go. Potwór widmo.
Agnieszka była zaiste strachliwym dzieckiem, ale pozostała wesoła, energiczna i ciekawa świata, nawet jeśli w jej perspektywie bardzo zarażającego. Taka jest i dziś, jako dorosła kobieta, żona, matka, przyjaciółka, człowiek – dobra, wysoce wrażliwa. Otrzymała w posagu zaburzenia lękowe, ale jej życie jest wartościowe, wolne od przemocy. To kawał jej pracy osobistej. Uchroniła w sobie bezcenny entuzjazm, który uwielbiam i ten swój śmiech, który kiedyś niósł się po podwórku i odbijał od pobliskich wieżowców. Z nią mogłam nawet kraść (uśmiecham się szeroko!). Doskonale pamiętam jej zawadiackie podejście do rzeczywistości. Było jej okropnie ciężko, ale naprawdę potrafiła obronić w sobie beztroską i niepohamowaną radość, chociażby z wyprawy nad rzekę czy zbliżającego się biwaku, nowej sukienki. Jaka jest dziś? Wyjątkowa i wojownicza. Zawalczyła o fajną rodzinę, coś najważniejszego na świecie i wygrała. Czapki z głów.
Jak wygląda dalsza historia relacji na kontinuum Agnieszka – tata? Cóż. Nie udało się odbudować tych wszystkich lat, tej ważnej więzi jaka została nieuczciwie zerwana nim zdążyła się narodzić i rozwijać na swoje naturalne tempo… dla dziecka to normalność. Bo tak naprawdę ono nie wie, czym tak naprawdę jest normalność. Ma taką rodzinę jaką ma i nie wie jak powinna wyglądać normalna rodzina – mówi tak prosto i przejrzyście dziś Agnieszka o tym piekle jakie zgotowała jej przecież najbliższa osoba. Po chwili dodaje z rozbrajającą autentycznością, szczerością: i wiesz… do dzisiaj mam to, że się boję. Nie taty, ogólnie. Mam to w głowie. To był terror Agnieszko i strasznie szkodliwy schemat jaki kształtowała ta nieszczęśliwa kobieta, nieszczęśliwie Twoja matka.
I mimo nieustanie towarzyszącego Jej lęku, Agnieszka postanowiła się skontaktować ze swoim ojcem. Była wówczas dorosła i świadoma krzywdy jaką wyrządziła Jej mama. Jak zareagował potwór widmo na niespodziewane pojawienie się długo niewidzianej córki? Wysłałam mu esemesa, że tu jego córka. Odpisał, że mnie kocha i mojego synka. Miałam nadzieję, że się spotkamy, ale nie wyszedł z inicjatywą. Wiem, że o nas mówił, opowiadał. Zobaczcie jaki paradoks! w rezultacie dojmującej manipulacji własnej matki, tyle lat przed nim uciekała, a kiedy odkryła prawdę i tak bardzo chciała go poznać, spotkać, to on umknął jej. Umarł. Śpieszmy się kochać ludzi… jest później niż nam się wydaje… Utraconej relacji z tatą, prawa do jej naturalnego posiadania od narodzin nikt Agnieszce już nie zwróci. Niestety. Po jego śmierci zebrałam się na odwagę i pojechałam do jego rodziny. To byli i są… normalni ludzie. Potwora stworzyła i pielęgnowała w sobie matka Agnieszki. A jak wygląda dziś ich relacja, niegdyś patologicznie zażyła? Nie istnieje. Nie mogąc się pogodzić ze zmianami (genialnymi!) jakie zachodziły w córce, kobieta zapadła się pod ziemię. I znów paradoks! To nie ofiara oddaliła się od swojego oprawcy, ale oprawca odciął wszelkie możliwości kontaktu i ulotnił się. Tak jest do dziś, brak kontaktu z inicjatywy matki. Wstyd? Nie sądzę, raczej obraza, iż Agnieszka postanowiła ściągnąć z szyi boleśnie uwierającą matczyną smycz i już nie wahała się użyć własnego życia, by żyć, jak jej się podoba. Agnieszka oddycha dziś swobodnie i pełniejszą piersią, którą wypełnia też nerwica. Na pewno miało to wpływ na całe moje życie i moją psychikę…
Przewrotnie napisała się historia Agnieszki prawda? Dla mnie smutna, ale i wzruszająca. Ta dziewczyna znalazła swoją drogę i godnie nią podąża. Mnie od dzieciństwa, w którym zjawiła się Agnieszka zachwycał Jej życiowy kontrast, w którym dramat mieszał się z wysoką wrażliwością i dobrą energią tej dziewczyny! Każda z tych historii jest zapewne inna. Mnie jako psychologa, terapeutę, ale i matkę interesuje ich wielowarstwowość i różne perspektywy. Mamy perspektywę dziecka, które chorobliwie podąża za jednym rodzicem wyrzucając ze swojego życia drugiego. Mamy też perspektywę rodzica, który potrafi walczyć o obecność swojego dziecka jak lew. Czasem przez wiele lat. Bywa też inaczej, kiedy jeden z rodziców nie podejmuje wojennych rękawic jakie rzuca na przykład były mąż, odpuszcza i oddała się aby nie wciągać dziecka w patologiczną szarpaninę. Myślę, że historia Agnieszki rzuca spore, cenne światło na temat alienacji rodzicielskiej i jej konsekwencji.
Wypowiedzieć się może każdy. Ale najlepiej jeśli będzie to ktoś, kto przeżył podobna historię, bo to właśnie! przeżył lub nadal przeżywa i wie jak wówczas postąpił, postępuje, jaką drogę obrał, jakie podjął decyzje. Każdy jest inny, reaguje inaczej i ponosi konsekwencje własnych decyzji. Łatwo się ocenia, feruje wyroki i etykietuje człowieka w takiej scenie z życia. Ale! zatrzymajmy się na chwilę i pozwólmy sobie na chwilę refleksji, uzmysłówmy sobie tą wielowarstwowość, w której historia Agnieszki buduje cenną wyrozumiałość i zrozumienie dla emocji oraz motywacji alienowanego dziecka, ale i dorosłego, który ją prowokuje lub w indywidualny sposób na nią reaguje walką lub wycofaniem.
Jedno jest pewne! dzieci są suwerennymi istotami, które mają prawo żyć własnym życiem. Uwolnienie ich od toksycznej relacji staje się kluczowym i najważniejszym zadaniem wszystkich, którzy pracują w tej przestrzeni. Mojej przestrzeni. Te dzieci cierpią z powodu przypadkowego zatrucia ich umysłu i potrzebują pilnej warstwy ochronnej. Ważną częścią tej pracy jest radzenie sobie z wyparciem społecznym, nierzadko zaprzeczaniem, że dzieci mogą być prześladowane przez przeszłość, o której nie mają wiedzy.
❤️
Powinno to przeczytać wielu rodziców Pani Beato, naprawdę wielu, często nieświadomych swoich zaburzeń. Wspaniały artykuł, poruszający, trudny temat omijany nie wiadomo dlaczego
Dziękuję pani Jolu, z pewnością to temat wzbudzający potężne, często skrajne emocje. Każdy ma swoje pęknięcia i popełnia błędy wychowawcze. Co obserwuje w temacie alienacji rodzicielskiej? Bardzo łatwo oceniamy, nie mając wglądu i pojęcia jaka jest zaiste określona sytuacja, określonych osób. Poznając historię jednostronnie, naprawdę mało wiemy.
Czytam to kolejny raz I placze ❤️
Czytam to poraz kolejny I za kazdym razem placze ❤️