Będzie o dziecku. Takim, które zapewne stanęło na Waszej drodze wielokrotnie. Będzie o dziecku, które wyprzedziło swój wiek rozwojowy w najgorszym tego słowa znaczeniu. Gdzie to się zaczyna? Zbyt dorosłe dziecko, nad wyraz dojrzały nastolatek? Zapewne w systemie rodzinnym, w którym dziecko traci beztroskę własnego dzieciństwa wchodząc w nieadekwatne role, które przynależą do osób dorosłych, rodziców, opiekunów.

Spotkałam niedawno młodziutką dziewczynę, która od lat umiejętnie rozwiązuje w swojej rodzinie konflikty, rozbija skomplikowane kryzysy. Gdy mówi, to dostrzegam w Niej jakże odpowiedzialną kobietę. Ten obraz jest podstępny, bo dziewczynka zaiste jest rezolutna i dojrzała ponad swój wiek, ale ta dojrzałość obarczona jest zazwyczaj rolami jakie odgrywa w swoim domu rodzinnym. Tych ról się niestety oczekuje i wymaga.

Ta dziewczyna głęboko wierzyła, że tylko na Niej/wyłącznie na Niej! ciąży  odpowiedzialność zażegnania kryzysu jaki panował pomiędzy Jej rodzicami.  Oczekiwania dorosłych spychają więc moją pacjentkę w rolę bohaterki rodziny, która z precyzją mikrochirurga wyczuwa nastrój swojej matki i służy jej wsparciem, nierzadko ją wyręcza z obowiązków i skutecznie zaopiekuje się domem, młodszym rodzeństwem. Bywa wzorowym słuchaczem, który chłonie jak gąbka utyskiwania, marzenia i problemy świata dorosłych, swoich rodziców. Zrobi wszystko aby mogli oni na niej polegać. Uczynna, jakże ułożona i grzeczna zachwyca świat zewnętrzny. Problemy w nauce? Rzadkość, a jeśli, to samodzielnie je rozwiąże. Z wiekiem jednak staje się taka, jakaś przeźroczysta, mało wylewna emocjonalnie. Podaje sobie rękę z bardzo ważną przeszkodą, którą o wiele trudniej już pokonać: z wytyczeniem granic w relacji z drugim człowiekiem. Po mistrzowsku spełnia oczekiwania innych ludzi, otoczenia deptając zaspokojenie własnych.

Istnieją inne role jakie wytwarzają się w systemie rodzinnym, takie jak: czarna owca stojąca w opozycji do rodzinnego bohatera. Będzie ona zwracała na siebie uwagę rodziców sprawiając problemy wychowawcze. Mamy tutaj także maskotkę,  która rozładuje niejedno napięcie jakie narośnie w systemie rodzinnym. Dziecko niewidzialne będzie stosować ucieczkę w kierunku izolacji społecznej. Jedną z najbardziej wymagających i obciążających ról w jakie wkracza dziecko jest powiernik. Nazwa sporo już nam mówi prawda? Powiernik wchłania zwierzenia i problemy conajmniej jednego z rodziców. Ich zakres nie bierze jeńców, może dotyczyć bardzo intymnych spraw, trudnych i zdecydowanie obciążających dziecko, które nigdy nie powinno stać się ich adresatem. Rodzic rozładuje jednak napięcie i nie odczuwa potrzeby komunikacji z adekwatnym odbiorcą tych komunikatów – partnerem życiowym, dorosłym! Słuchając i obserwując tą młodziutką dziewczynę, widziałam jak na dłoni odwrócenie ról w Jej rodzinie. Taki rewers może powodować silne współuzależnienie w przyszłości, na przykład od rodzica. Zamiast układać sobie własne życie osobiste już w dorosłym życiu, taka kobieta będzie porzucać siebie, swoje sprawy, bliskie relacje na korzyść misji ratunkowej rodzica lub będzie bezwględnie posłuszna oczekiwaniom rodziców/rodzica względem jej ścieżki życia, porzucając siebie samą, swoje marzenia, potrzeby i plany.

A zaczyna się całkiem niewinnie od subtelnej albo właśnie bezczelnej! koalicji z jednym z rodziców jaka zawiązuję się w danym systemie rodzinnym. Ta koalicja potrafi naprawdę biczować rodzica, w którego zostaje wymierzona. I tak matka, która pozostaje aktywna zawodowo, ale nade wszystko wychowuje dziecko, może być kreowana przez partnera/męża, który zawiązał koalicje z ich wspólnym dzieckiem, na kogoś kto nie interesuje się rodziną, dzieckiem i jego rozwojem, bo dla niej (oczami męża) liczy się kariera, egoistyczne spełnienie osobiste (mamusia znów wybrała pracę ponad nas). Po co mężczyzna tak robi? Myślę, że piłuje  pazury własnym kompleksom, które boleśnie już uwierają, ale przede wszystkim pogłębia w sposób patologiczny więź i koalicje z dzieckiem. A co dzieje się z dzieckiem w takiej właśnie koalicji? Zostaje ono postawione w bardzo nienaturalnej i szkodliwej dla niego sytuacji, w której nie może spokojnie i swobodnie żyć/funkcjonować zgodnie z własnymi emocjami, odczuciami (cóż za rozerwanie!). Przecież każde dziecko pragnie tak… po prostu, naturalnie kochać, akceptować oboje rodziców. Dziecko może być chłostane poczuciem winy, że nadal kocha swoją matkę, która przecież tak ‚zaniedbuje’ rodzinę. Zaczyna żyć w przekonaniu, iż za każdym razem kiedy okaże ciepłe uczucia swojej mamie, zdradza i rozczarowuje ojca. Ten konflikt lojalnościowy bardzo niszczy psychikę dziecku i stanowi pułapkę, z której zależne od rodziców dziecko, nie może się samodzielnie wydostać.

Uwikłane emocjonalnie dziecko, w konflikt rodziców bardzo szybko reaguje somatyką. Pojawiają się, na przykład bóle brzucha, głowy, problemy ze skórą i inne objawy. Mogą pojawić się problemy w szkole, z nauką lub grupą rówieśniczą. Takie dziecko będzie prawdodpobnie szukać ucieczki od tego rozerwania. Tu kuszące stają się różnorodne gry komputerowe i wirtualna rzeczywistość, którą dziś można nosić nieustannie przy sobie, w kieszeni. Mieści się ona doskonale w telefonie. I to co najgorsze, najsmutniejsze: dziecko zaczyna regresować się emocjonalnie. Świat staje się dla niego płaski, bezbarwny, wytrąca się jego trójwymiarowy charakter i różnorodność. Działania dorosłych, które wciskają ich dzieci w odgrywanie ról, które są zupełnie nie dla nich, powodują wiele zniszczeń i zniekształceń w ich dziecięcym funkcjonowaniu. Konsekwencje będą dotkliwe i zawsze negatywne, dotyczące przyszłości.

Dzieci nigdy nie powinny być uwikłane, zaangażowane w koalicje wymierzone przeciwko drugiemu rodzicowi. Taka koalicja zawsze zafunduje olbrzymi! dysonans, w którym dziecięcy mózg i serce będą próbowały się odnaleźć, ułożyć. Chłostane poczuciem winy. Gdy ten konflikt staje się długofalowy i nie przemija, dziecko przywiera do rodzica, z którym zawiązało koalicję, którego odbiera może jako silniejszego? I razem z nim rozbudowuje obraz ‚złego” drugiego rodzica. Rozwija wówczas cały zespół objawów i zachowań charakterystycznych dla zespołu alienacji rodzica. Pracując z takim dzieckiem zawsze dostrzegam coś bardzo charakterystycznego. Gdy w jakikolwiek sposób wspomnę o alienowanym rodzicu, dziecko staje się jakby inną osobą. Rozmywa się, a nawet zanika dziecko, z którym jeszcze chwilę temu bawiłam się, swobodnie prowadziłam dialog. W jego miejsce wjeżdża niczym buldożer, nad wyraz dojrzały obrońca i agresor w jednej drobnej, dziecięcej postaci.

Badania wykazują, że proces alienacji (niestety bagatelizowany, według mnie przez polskie sądy rodzinne i specjalistyczne komisje z nimi związane) jeśli nie zostanie przerwany w zarodku staje się nieodwracalny. Takie dziecko traci na zawsze wieź z alienowanym rodzicem, która niegdyś była przecież silna, prawidłowa, wypełniona wzajemna miłością. Większość takich dzieci żyje w permanentnym poczuciu zagubienia. Pojawiają się zaburzenia w rozwoju emocjonalnym, intelektualnym, społecznym (potencjał takiego dziecka zostaje nijako trwale zubożały). Bez długoterminowej psychoterapii, nigdy nie będzie takie dziecko świadome źródła i przyczyn swoich trudności życiowych i krzywdy, jaka została mu wyrządzona.

Gdy jako psychoterapeuta (i nie tylko) przyglądam się z naprawdę bliska (uwierzcie mi) ekstremalnej formie alienacji rodzicielskiej, to widzę tam rodzica/człowieka, który zatrzymał się na wczesnym etapie rozwoju emocjonalnego. Zachowuje się jakby chciał wyłącznie przetrwać. Pełna kontrola nad małym dzieckiem to dla takiego rodzica sprawa życia lub śmierci. Nie ma dla nich żadnych zasad i reguł w relacjach. Taki rodzic nie ma raczej możliwości do postrzegania dziecka jako odrębnej istoty, z własnymi potrzebami, marzeniami, zdaniem, mózgiem i sercem. Zlewa się z dzieckiem. Dewastuje jakiekolwiek granice i perspektywę. Niewielki procent to osoby socjopatyczne (niezdolne do empatii i dostrzegania punktu widzenia innych osób). Musimy być w pełni świadomi, że alienacja rodzicielska spełnia wszystkie kryteria zimnej przemocy psychicznej i jest jedną z najcięższych form tej przemocy wobec dziecka. Niestety jak w przypadku innych rodzajów przemocy psychicznej, często zostaje bagatelizowana, wręcz niezauważona i nieodzwierciedlona w statystykach sądowych. Trudno tu o bezstronność wobec rodziców. Niestety.

 

 

 

Opublikuj: