Dziś poruszam temat, który mi osobiście nie wyszedł przez błędy dorosłych ludzi. Myślę też, że wiele osób na całym świecie boryka się z tematem scalania rodziny patchworkowej, bo może patchwork i przypomina taką dekoracyjną kołderkę, misternie zszytą z różnorodnych kawałków materiałów, które różnią się pomiędzy sobą kształtem, wielkością, fakturą, w ogóle swoim składem. Może zachwycać kompozycją, z której wylewają się wzory i kolory, ale! może być bardzo trudnym procesem. No bo, czy scalenie odrębnych światów może być łatwe? Nie sadzę…

Największym wyzwaniem pozostaje relacja miedzy byłymi partnerami – biologicznymi rodzicami dziecka a samym dzieckiem, dziećmi. Bo ból rozstania, rozczarowanie partnerem, upadłe plany i marzenia intensywnie dudnią w mózgu i nierzadko podnoszą kamień winy i licznych oskarżeń o rozpad, rozwalenie życia, rodziny i o wszystko to czego nie akceptujemy w już byłym partnerze życiowym. Przepełniony żalem rodzic brutalnie wymierza kamieniem w drugiego rodzica i rzuca bezlitośnie w jego kierunku. Ten kamień rodzi dramatyczne skutki gdyż stara się nierzadko też eliminować z życia dziecka, dzieci jednego rodzica, prowokuje konflikty, manipuluje, utrudnia kontakty na potrzeby materiału dowodowego, który ma obnażyć niezdolność ekspartnera do sprawowania wystarczająco dobrej opieki wychowawczej. Dziecko jak… broń. Dziecko, które bardzo często obwinia siebie o rozpad rodziny i rozstanie rodziców.

Tymczasem dojrzałe, dobre rozstanie z partnerem życiowym oraz zadbanie o wzajemne relacje, relacje każdego rodzica z dzieckiem, dziećmi stanowi rdzeń funkcjonowania rozbitego systemu rodzinnego, ale i podstawę do stworzenia prawidłowo, po prostu fajnie funkcjonującej rodziny patchworkowej. W momencie, w którym dochodzi do rozpadu rodziny należy bardzo skupić się na relacji rodziców z dzieckiem, na walce o jak największą stabilność dziecka/dzieci w tej rewolucji życiowej. Korci nas, dorosłych aby zająć się sobą, mamy prawo do ułożenia sobie jeszcze życia, po rozstaniu, ale bezpieczeństwo naszego dziecka w tej nowej sytuacji powinno być priorytetem. I tak! wiem niemal doskonale, że wokół nas panuje rozjebany! – zaorany plac budowy, który powstał w rezultacie narastającego kryzysu miedzy partnerami, może zdrady psychofizycznej, rozpadu relacji, masy negatywnych emocji, które nieustannie wibrują. Trzeba i jakże warto właśnie tu włożyć całą swoją wewnętrzną siłę, moc w skierowanie swojej uwagi/spojrzenia na rozwój, zwłaszcza emocjonalnym swojego dziecka, jego poczucie bezpieczeństwa. Nie na swój lęk przed samotnością i brak umiejętności bycia samemu ze sobą. Chodzi o uniknięcie chaosu.

A jak zszyć ze sobą dwa nowe, zapewne różne światy? Najpierw spotykają się przecież dwie ukształtowane już, dorosłe osoby, po przejściach i z imponującym bagażem doświadczeń relacyjnych. Ulegają fascynacji, zakochują się, wybucha miłość. Już same te dwa byty są skrajnie odmienne i niepowtarzalne, z zupełnie innej gliny ulepione. Do tego, za każdym z nich stoi inna rodzina, która ma swoje sceny z życia, własną historię i wartości jakim hołduje. W jednej rodzinie będzie królować postawa konserwatywna  gdzie kontrola emocji będzie na porządku dziennym, a w drugiej zapanowała już dawno liberalna swoboda emocjonalna. Te różnice stanowią potężne wyzwanie. Należy się wręcz artystycznie! gimnastykować aby wychwycić odmienności i różnice, potrafić je nazwać, określić i o nich porozmawiać, coś ustalić, najlepiej ten słynny zloty środek, czyli zakres reagowania, zachowania dopuszczalnych dla każdego, dla wszystkich. Ważne stają się ustalenia, zasady, reguły zwłaszcza na starcie scalania rodziny. Im jaśniejsze, konkretniejsze, tym łatwiej ich przestrzegać.

Logistyka dużej rodziny nigdy nie będzie prosta. Aby się prawidłowo kręciła potrzebna jest wspólnota w myśleniu i działaniu. Przyda się oczywiście cierpliwość i wyrozumiałość. Nie warto wywierać tu presji. Na postawę dziecka, które próbuje odnaleźć się w patchworku maja wpływ jego rodzice. Jeśli zaistnieje tu koalicja z jednym rodzicem, wymierzona przeciw drugiemu rodzicowi, to dziecięca adaptacja będzie dewastowana. Wyobraźmy sobie dziecko, które próbuje spędzać czas z nową rodziną w konflikcie lojalnościowym wobec jednego z rodziców. Poczucie winy będzie wywalać zachowania buntownicze, prowokacyjne lub wycofanie u dziecka. Opór może też wywołać tu nadmierna presja jaką nakłada się na dziecko celem asymilowania go z nową rodziną. Dziecko powinno otwierać się, zbliżać do nowych członków swojej rodziny, na własne tempo. Na czoło wysuwa się więc szacunek i czas.

Często bywa tak, że nową rodzinę kształtują osoby mające dzieci z poprzednich związków. Wówczas łatwiej o wyrozumiałość, zrozumienie w ogóle i zwiększoną cierpliwość. Sytuacja jest bardziej skomplikowana kiedy osoba nie posiadająca własnych dzieci wiąże się z kimś, kto te dzieci posiada i wychowuje. Taka osoba będzie się mierzyć z zupełnie nowa sytuacją życiową, zupełnie nieznanymi rolami jakie przyjdzie jej podjąć w tej relacji, rodzinie. Będzie się przyzwyczajać i uczyć akceptacji wobec faktu, że partnerem będzie się należało podzielić i to na zawsze, regularnie. Im wcześniej jesteśmy świadomi tejże wymagającej asymetrii w relacjach rodzinnych, tym lepiej. A jeśli nastąpi praca wspólna – grupowa, to życie w rodzinie patchworkowej zacznie się stabilizować. Może być czymś naprawdę wyśmienitym. Najistotniejsze! aby dorośli dołożyli wszelkich starań, aby ich dzieci czuły, iż w rezultacie rozpadu rodziny nie utraciły żadnego z rodziców. Bo naprawdę nie powinny, nie muszą.

Opublikuj: