Czytam właśnie książkę Marianki. Podoba mi się, zwłaszcza pierwsza część. Zainspirowała mnie do wpisu, który ja osobiście chciałam zadedykować damskim przyjaźniom. Tym upadłym, ale i pikującym niebezpiecznie w dół. Myślę, że każda kobieta, która sięgnie po tą pozycje odnajdzie w niej coś dla siebie, coś z siebie, po prostu siebie samą. Marianka pisze o spotkaniu z prawdą, o wyzwoleniu z kobiecych klatek. Czytając Jej książkę poczułam się oblepiona klatką poczucia winy. Wyrzucana za wyrażanie się. Z pewnością nie jestem bezkonfliktowa, bezproblemowa. Czy ja mam dobre relacje będąc sobą? A co oznacza dobra relacja?