Znacie to przysłowie? Mylę, że zasłyszało go poro z nas, już w okresie własnego dzieciństwa od rodziców, zwłaszcza jak przynależało do tej niepokornej, niespokojnej i walecznej grupy dzieci, co to mają własne zdanie i zacięcie go broniło, liderowało w grupie rówieśniczej. Niedawno zachwyciła mnie Nieposkromiona Glennon Doyle, w której jakby wszystko, co pokorne wypiera instynkt geparda i niechaj wszystko płonie! Też dostrzegłam i podchwyciłam tegoż geparda w sobie, będącego dla mnie synonimem wolności, niezależności, dzikości i właśnie nieposkromienia, waleczności, indywidualizmu. No dobra! myślę, gepard mnie pochłonął, ale jestem też istotą społeczną a nie wyłącznie dziką naturą, która usilnie stawia na swoim i nikt/nic mnie nie powstrzyma. Mało tego! najważniejsza jest dla mnie miłość do drugiego człowieka, rodzina, a co za tym idzie komunikacja, a w tym sztuka kompromisu, która zawiera też umiejętność ulegania, odpuszczania i pokory. Brzmi jak dojrzałość! Nawet jeśli nasz wewnętrzny gepard się tu najeżył i prycha z oburzeniem i niedowierzaniem. Gepard brzmi dostojnie, pięknie się wizualizuje, ale codzienność nakłada na niego wyraźne ograniczenia, które znienawidzi. Wszak miłość, przyjaźń to przywiązanie, które dewastuje dziką wolność, wyłączność i te samotne ścieżki dzikiego zwierzęcia, którymi niegdyś podążał.